Kochani!
Przedstawiam fragment mojej nowej książki pod tytułem "Myśl, czuj i chudnij". Pojawienie się jej w formie ebooka nastąpi w marcu. Może wcześniej, może później. Przestałam już się zadręczać terminami i pozwalam, by toczyło się wszystko w swoim czasie. Zależy mi jedynie na tym, by książka była ciekawa, inspirująca i do praktycznego zastosowania. Taka, żeby mogła w jakiś sposób okazać się pomocna dla każdego, kto po nią sięgnie.
Tymczasem zapraszam do zapoznania się z moja pierwszą wydaną książką i skorzystania z promocji ebooka (wkrótce wydanie tradycyjne) "Zeszyt Mocy". Do końca lutego mam aż 50% zniżki, warto skorzystać. Więcej informacji w moim sklepie- zapraszam!
A poniżej fragment "Myśl, czuj i chudnij"
„W kuracji odchudzającej chodzi nie o to, żeby wykazać się silną wolą ale o to, żeby schudnąć.”
Autor nieznany
Określenie “dieta" pochodzi od greckiego słowa „diaita”, oznaczającego rozsądny sposób życia i mającego niewiele wspólnego z mozolnymi próbami zgubienia wagi. Grecy doradzali unikanie seksu i chodzenie nago jako metodę odchudzania. Plus wymiotowanie w porze obiadowej.
Trochę straszno, trochę smutno...
Terroryści żywieniowi byli i będą, są zawsze i wszędzie. Każą ci jeść rzeczy, których ty nie lubisz. Wmawiasz sobie, że świeży szpinak jest pyszny i próbujesz coś zrobić z tymi twardymi łykowatymi liśćmi, aby jakoś je wprowadzić do twojego organizmu. Żeby go odżywiły, tak jak obiecują. Seler naciowy jest taki zdrowy i odmładza! To nic, że staje ci w gardle a kiedy udaje ci się go przełknąć ze łzami w oczach, zaczynasz tłumić odruch wymiotny. Zadaj sobie pytanie: czy to jest w porządku wobec swojego ciała?
Wyobraź sobie szczęśliwe niemowlę, które wie, kiedy jest głodne i matka karmi je „na żądanie”. A teraz wyobraź sobie to niemowlę, w które wpychana jest sałata czy jagody goi. Przecież to takie zdrowe! Nikt o zdrowych zmysłach by tego dziecku nie zrobił! Dlaczego ty więc sobie to robisz? Masz prawo nie lubić czegoś, co jest uważane za zdrowe i pyszne. Zielony super pożywny i zdrowy koktajl może być dla ciebie śmierdzącą breją z grudkami i to jest ok. Nie przejmuj się tym, że jarmuż ci nie wchodzi! Znajdź po prostu coś innego.
Mam wrażenie, że dieta stała się podobna do polityki. Każdy próbuje przeciągnąć, nierzadko dość agresywnie, kogoś na swoją stronę. Spory, kłótnie, bitwy na argumenty, jak na trybunie sejmowej. Partia prawicowa twierdzi, że soja szkodzi a lewicowcy udowadniają, że nie ma w niej nic złego. Gorzej jest z nabiałem oraz tym nieszczęsnym glutenem, który wciąż wzbudza sporo kontrowersji (sama się z tego podśmiechiwałam dopóki dotkliwie nie przekonałam się na własnym ciele, że coś z tym glutenem jest jednak na rzeczy). Kawa - w latach parzystych jest zdrowa, w nieparzystych diabeł wcielony. Jeden wrzeszczy, żeby jeść jajka codziennie, a inny, że powodują stany zapalne. No i śniadanie - jeść czy nie jeść? Jak wiatr powieje...
Tu nie będzie żadnych diet, obliczeń, spierania się co musisz jeść, a czego ci nie wolno. Być może myślisz, że tak by było lepiej dla ciebie. Na początku. Przez jakiś tydzień. Potem nastąpiłoby zniechęcenie, jeszcze większe wyrzuty sumienia i powrót na starą, znajomo wyboistą ścieżkę.
Na swojej stronie internetowej www.zielonygarnek.com piszę, że nie stosuję żadnych diet. Nie polecam ich nikomu, bo nie uważam, że bycie na diecie w tym znaczeniu, w jakim jest ono ogólnie pojmowane (czyli jako restrykcje żywieniowe) jest zdrowe i rozsądne.
Właściwie nie jest to do końca prawda, albowiem są trzy diety, które z całym sercem mogę polecić. Dieta Kiwi (możesz jeść wszystko oprócz kiwi), dieta Eda Bluestone’a (je się wszystko, ale tylko w towarzystwie nagich grubych ludzi) oraz wsłuchitarianizm. O ile dwiema pierwszymi nie będę się zajmować (bo to przecież takie żarty, mam nadzieję, że choć trochę śmieszne) o tyle trzeciej poświęcę cały ten rozdział.
„Wsłuchaj się w swój organizm” to rozszerzenie nazwy (przyznaję, nie całkiem mądrze i chwytliwie brzmiącej, ale ileż jest takich nazw;)) wsłuchitarianizm, którą sama wymyśliłam praktycznie 30 sekund przed dokończeniem pisania tego zdania. Kliknęłam w google, ufff, jestem pierwsza.
O co chodzi?
To, że powinnaś jeść o określonej godzinie czy spożywać 5 posiłków dziennie to mit! Każdy z nas jest inny. Te dane są określane dla statystycznego człowieka! Pewnie teraz odetchniesz z ulgą, wiedząc że nie musisz wpychać w siebie śniadania, kiedy twój żołądek jest zaciśnięty i odmawia współpracy.
Czy znasz eksperyment Briana Wansinka zwany „miską bez dna”? Zaprosił on studentów na darmowy obiad. Jedna grupa posilała się zupą z normalnej miski, druga zaś jadła ze specjalnego naczynia, które zapełniało się przez cały czas. Jak pewnie się domyślasz, osoby z tej drugiej grupy zjadły więcej, ale przypuszczałabyś, że aż o ponad 70% więcej? Eksperyment ten obok eksperymentu z popcornem w kinie (osoby, mające większe porcje popcornu poczuli sytość później niż te z mniejszymi porcjami) pokazuje, że bezmyślne jedzenie prowadzi do nadmiernego spożycia. I mimo, że Wansink był krytykowany za manipulowanie wynikami, uważam na podstawie własnych badań;), że faktycznie tak jest.
Czy można temu zaradzić? Pewnie! Stosując właśnie wsłuchitarianizm.
Jak to działa w praktyce? Załóżmy, że na obiad masz młode ziemniaczki. Pierwsze w tym sezonie. Zamiast ładować do oporu, by po posiłku ledwo zwlec się z krzesła, możesz zrobić tak:
Podchodzisz do garnka, nakładasz łyżkę i pytasz siebie:
-Tyle?
- Nie - załóżmy, że tak odpowiadasz (młode ziemniaczki, helou!). Ładujesz więc drugą łychę.
- Starczy?
- Starczy - być może właśnie tak odpowiesz, bo przecież pół godziny temu jadłaś spóźnione śniadanie. A być może stwierdzisz:
-Ładuj! - chociaż wcale nie chcesz tyle, jednak tak to pachnie, że nie jesteś w stanie się oprzeć.
Oba warianty są dla ciebie dobre. Ważne, by ćwiczyć wsłuchiwanie się w siebie. Następnym razem nałożysz sobie mniej.
Drugi przykład. Patrzysz na jabłko. Chcesz je. Nawet, jeśli jest po 18.00? Ślinisz się i cała trzęsiesz? Bierz i zjedz z wielką przyjemnością!
Nie ma lepszej diety od zaufania do samej siebie. A to już masz. Może zagrzebało się to zaufanie w przekonaniach innych ludzi, radach i przestrogach babć, nie zawsze wspierających słów rodziców, minach rówieśników, karcących spojrzeniach pań w szkole. Ale ono jest. Musisz tylko tam się dokopać. Mimo, że może to potrwać, warto tam dojść. Tam świeci twoje światło. Tam płynie twój życiodajny strumień. Blask wszystkich planet i boska miłość.
Twoje ciało wie co ma robić. Twój organizm cię poprowadzi. Ty jesteś swoim własnym ekspertem. Profesorem sztuki swojego życia. To nie znaczy, że nie możesz słuchać innych ludzi. To zawsze warto robić. Decyzje podejmuj jednak sama, na podstawie odczuć płynących z ciała. Ze środka ciebie.
Ćwicz, ćwicz, ćwicz. Intuicja, jak i znajomość swojego ciała jest do wyćwiczenia.
Zapisz swoje spostrzeżenia po jednodniowym byciu na tej diecie:
-----------------------------------------------------------------------------------------
-----------------------------------------------------------------------------------------
-----------------------------------------------------------------------------------------
-----------------------------------------------------------------------------------------
-----------------------------------------------------------------------------------------
-----------------------------------------------------------------------------------------
-----------------------------------------------------------------------------------------
-----------------------------------------------------------------------------------------
-----------------------------------------------------------------------------------------
-----------------------------------------------------------------------------------------
-----------------------------------------------------------------------------------------
Jeżeli już mniej więcej wiesz, jakie sygnały płyną do ciebie z ciała, to gratuluję! Prawdopodobnie będzie ci lżej przejść przez resztę ćwiczeń.
Nasz organizm wie najlepiej co jest dla nas dobre. Jeżeli nie łykałaś w ciągu ostatnich lat tabletek, hormonów czy sterydów ani nie chorujesz na przewlekłą chorobę to prawdopodobnie masz na tyle zdrowe ciało, że wysyła ci ono prawidłowe wiadomości co jest dla ciebie dobre a co ci szkodzi. Właściwie ciało powie ci prawdę, nawet jeśli bierzesz te wszystkie leki- podpowie ci nawet kogo lubisz, czy podejmujesz słuszną decyzję i czy warto coś zrobić.
Być może będziesz mieć problemy z odczytaniem sygnałów. Być może ich nie usłyszysz w ogóle ani nie poczujesz. Raczej na pewno, jeśli nigdy tego wcześniej nie robiłaś. Pamiętasz pewnie z dzieciństwa jak wpychano ci na siłę zupę mleczną, która stawała w gardle. Lub jak nie pozwalano ci wypluć żylastego mięsa chociaż nie umiałaś tego przegryźć, a łzy płynęły czasem po twarzy? Kiedy nie pozwolono zostawić tego, czego już nie chciał twój organizm, bo „to wszystko kosztowało ciężkie pieniądze” a „matka narobiła się przy garach”... Gdy mówiono, że nie można marnować jedzenia.
To wszystko sprawiło, że zagłuszyliśmy sygnały płynące z ciała, nie wiemy co lubimy, na co mamy ochotę i jakich ilości tak naprawdę potrzebujemy. Musimy od nowa się tego uczyć. Dobra wiadomość jest taka, że można to zrobić, można wrócić do siebie.
Zdarzy się, że twój organizm w jeden dzień będzie żądał obfitego obiadu a w następne dwa dni ledwo co ruszy. I to jest ok. Nie daj sobie już więcej wmówić, co jest dla ciebie najlepsze, bo ty to wiesz sama doskonale.
Myśl swoją głową, słuchaj swojego ciała.
Najlepiej będzie, jeśli zaczniesz prowadzić dzienniczek obserwacji. Zacznij od odpowiedzenia sobie na następujące pytania:
1.Czy dobrze się czuję?
-----------------------------------------------------------------------------------------
2.Czy jestem/bywam zmęczona?
-----------------------------------------------------------------------------------------
3.Czy się wysypiam?
-----------------------------------------------------------------------------------------
4.Czy po południu muszę się zdrzemnąć?
-----------------------------------------------------------------------------------------
5.Czy wypadają mi włosy?
-----------------------------------------------------------------------------------------
6.Czy łamią mi się paznokcie?
-----------------------------------------------------------------------------------------
7.Czy coś mnie boli?
-----------------------------------------------------------------------------------------
8.Czy szybko się męczę?
-----------------------------------------------------------------------------------------
9.Czy łatwo wpadam w gniew?
-----------------------------------------------------------------------------------------
10.Czy mam przykry zapach z ust?
-----------------------------------------------------------------------------------------
11.Czy mam kłopoty trawienne?
-----------------------------------------------------------------------------------------
12.Czy mam problemy z pamięcią i/lub koncentracją?
-----------------------------------------------------------------------------------------
Możesz zastanowić się jeszcze chwilę i dopisać swoje problemy, które są dla ciebie oczywiste na ten moment, a których brakuje na liście powyżej. Poświęć tyle czasu na obserwację ile trzeba. Zauważaj i notuj.
„Gdy zaczynamy interesować się sobą-swoim ciałem i sygnałami, jakie nam ono wysyła: tym, jak się czujemy i jak żyjemy- zyskujemy ważne informacje, dzięki którym dowiadujemy się, co robić. Wszystko, co się nam przydarza: od zaburzeń snu przez brak energii, problemy z wagą i zachcianki żywieniowe, aż po poglądy na temat zdrowia czy kłopoty z wypróżnieniami- wszystko ma znaczenie”. Haylie Pomroy „Lecz się jedzeniem. Diety do zadań specjalnych”
Organizm jest mądry. Zacznij go słuchać.
Fragment książki "Myśl, czuj, chudnij" Ewelina Daniła
Comentarios